III
Czwartek
w stajni był już dniem wakacyjnym,
więc było mnóstwo ludzi, był
to drugi dzień obozu
jeździeckiego.
Siostry były spakowane na cały dzień pełen wrażeń. Wzięły
ze sobą jakiś obiad, który zrobiły poprzedniego dnia w nocy do
odgrzania, zjadły śniadanie i ruszyły do Stajni Taurus.
Weronika
zauważyła swojego chłopaka, Adama. Na koniec roku miał ciężki
okres w szkole, ale teraz jest wolnym człowiekiem. Blondynka od razu
rzuciła mu się w ramiona. Karina wzięła plecaki, zamknęła auto
i ruszyła prosto do świetlicy. Tam
już zaczynała się wrzawa na obozowe zajęcia po jazdach. Dni były
dosyć ciepłe i jeźdźcy obozowi uznali, że wolą mieć zajęcia
na placu o 7 rano kiedy gzy nie gryzą, albo wyjechać w teren niż
siedzieć na hali. Dzięki temu pani Zuza mogła zrobić Karinie i
Flamenco jazdę właśnie w tym terminie. Ten turnus był dla
najmłodszych – trwał tylko 4 dni, ale kucyki i tak będą miały
odpoczynek po tej grupie!
-Dzień dobry wszystkim!
- przywitała się
-Karina! - podbiegła do niej
dziewczynka w rudych kitkach
-Hej Zośka! Jesteś na obozie?
Dostała odpowiedź twierdzącą. Zosia to radosna i bardzo odważna
dziewczynka. Uwielbia adrenalinę. Spytała się Kariny, o której
będzie jeździć. Usłyszała to pani Zuza.
-Karina wsiada za półtorej godziny, pouczymy się dzisiaj na jej
przykładzie. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, Karo?
-Czuję się zaszczycona!
Obozowicze ucieszyli się i dali temu wyraz radosnym okrzykiem.
Karina zabrała swoje rzeczy do jazdy i poszła się przebrać.
Ubrana na zielono (no halo, musi pasować do sprzętu Flamka!)
wyszła ze swietlicy do stajni młodziaków, nie było to daleko.
Najpierw chciała przynieść sprzęt, a potem dopiero konia, by nie
musiał czekać i się nudzić. Znając jego grację mógłby się
zaplątać, albo utknąć… Lepiej nie myśleć. Tym razem będzie
go szykować przy kółku.
Jak tylko Flamenco usłyszał kroki zbliżające się w jego stronę,
wysunął łeb z boksu, by sprawdzić kto idzie. Na widok Kariny
machnął głową.
- No hej, kochany, jak się masz?
Dała mu przysmak, zaczepiła uwiąz i wyszła ze stajni go
wyszczotkować. Jeździli na hali i nie planowali szaleństw, ale i
tak wolała zrobić mu na grzywie warkocze. Na ogonie zaplotła mu
dobierańca – w końcu będą mieć publiczność! Karina
uwielbiała widownię, ale często się stresowała – była
perfekcjonistką. Bała się źle wypaść. Cały sprzęt był już
na koniu, amazonka również była gotowa. Zdjęła swojemu koniowi
kantar z szyi i zauważyła, że obozowicze już idą na halę na
trybuny. Od razu zawiązał jej się supełek w żołądku. Flamenco
zaczął się udzielać stres i zaczął niespokojnie iść. Dotarli
koniec końców na halę. Na trybunach była również Weronika, jej
kumpele oraz Adam, zaciskający kciuki.
- Dzisiaj, moi drodzy, zobaczycie pracę z młodym, wrażliwym
koniem jakim jest ten rumak. Kto wie jak on ma na imię?
Zapadła cisza. Odezwała się Weronika.
- To najlepszy na świecie Flamenco i jeździec światowej klasy
Karina Milewska!
Dzieci się zaśmiały. Karina się uśmiechnęła i wsiadła na
konia. Na początku jazdy zostało objaśnione na czym będą polegać
ćwiczenia. Najpierw będzie trening jazdy na woltach, a później
przejście do położonych płasko drążków w kłusie. Na trybunach
panowała cisza, obozowicze obserwowali jak ich starsza koleżanka
jeździ i chłonęli wiedzę. Karina zaczęła się stresować, koń
zaczął to odczuwać. Instruktorka stała pośrodku i zaczęła to
dostrzegać.
- Okej, wjedźcie teraz na woltę.
Flamenco znów zaczął potrząsać głową i kłusować drobnymi
kroczkami.
- I teraz widzicie jak wygląda zestresowany jeździec.
Karina spojrzała przepraszająco, ale pani Zuza od razu ją
uspokoiła.
- Karina została uprzedzona co do tego konia i zaczęła przygodę
z nim od nerwów i złego nastawienia. W niedzielę mieli miłe
przygody w terenie, chyba nawet się polubili. Teraz, gdy jest
publiczność, znów zaczyna się stres, co widać po koniu.
Amazonka dostała polecenie, żeby sobie rozluźnić plecy.
Spróbowała to wykonać, trochę się uspokoić i zapomnieć o
publiczności. Wyjechała z wolty i zrobiła kilka głębokich
wdechów.
- Chyba już mi lepiej –
powiedziała po chwili z lekkim uśmiechem
Widać to było po koniu. Chodził
rozluźniony, złapał chętnie kontakt i czekał na dalsze
polecenia. Instruktorka kontynuowała.
- Flamenco jest koniem bardzo wrażliwym na emocje. Każdy koń
jest lustrem naszych uczuć względem świata i niego. Jak my
jesteśmy spięci i niechętni do pracy – koń również. Dlatego
ważne jest, żebyście się nie stresowali. Każdy z nas słyszał,
jaki ten koń jest trudny i nie do jazdy. A teraz zobaczcie jak
Karina ładnie z nim wygląda i pracuje. Teraz poproszę Cię o
najazd w kłusie na drążki. Spokojnym kłusem na sam środek.
Karina wzięła głęboki oddech i na spokojnie najechała drążki.
Tak, jakby to był koń co chodzi w szkółce pod najmłodszymi.
Flamenco trochę chciał spłynąć z obranej drogi, ale amazonka
wskazała mu łydką, gdzie ma jechać. Zaowocowało to przejazdem w
całkiem niezłym stylu, mimo potknięciu się na końcówce.
Pochwaliła konia gradem miłych słów, a z trybun poleciały
oklaski. Wykonała przejazd jeszcze kilka razy, po czym zagalopowała.
Ogier był tak zadowolony, że delikatnie sobie bryknął.
Po jeździe brunetka rozsiodłała konia i postanowiła go umyć.
- Byłeś dzisiaj fantastyczny! Nie ma takiej pary jak my dwoje,
co?
Na horyzoncie zjawiła się znajoma twarz. To była Zosia z Asią.
- Karina, świetnie dzisiaj jeździłaś! Też bym chciała mieć
taką więź z koniem!
Dziewczyna zaśmiała się.
- To nie chodzi chyba o więź. Po prostu do jazdy konnej trzeba
dwojga. Jak koń ma jechać z naburmuszonym lub zestresowanym
jeźdźcem to też nie będzie chciał współpracować. Na kogo
wsiadacie na jazdę popołudniu?
- Ja na Dianę, a Asia na…
- Wsiadam na Belfra, nie mogę się doczekać! Jest kochany i
śliczny!
Cała trójka się zaśmiała.
- Diana jest fajnym koniem dla ciebie, dogadacie się –
powiedziała Karina
- Może… Ja tam wolę konie co lubią iść do przodu, a Diana
jest chyba na mnie za spokojna.
- No to masz okazję, by się cieszyć jazdą i popracować nad
sobą, jak koń ci daje taką możliwość!
Zosia zastanowiła się chwilę i przyznała jej rację. Podziękowały
za radę i pobiegły do świetlicy czegoś się napić. Karina
kończyła ściągać wodę z Flamenco. Odwiązała go i poszła w
stronę stajni, śpiewając Bo do Flamenco trzeba dwojga. Bo
to sama prawda.